• Patron Szkoły

          • Henryk Goldszmit, znany jako Janusz Korczak, urodził się 22 lipca 1878 albo 1879 roku.
            Przyczyną tej niepewności jest zaniedbanie przez ojca (adwokata!) formalności metrykalnych.
            Ta niefrasobliwość nie psuje jednak świetnego wizerunku rodziny Goldszmitów. Pochodziła ona z Hrubieszowa, gdzie pod koniec XVIII wieku dotarło oświecenie żydowskie - Haskala. Dziadek Korczaka - doktor Hersz (Hirsz) Goldszmit, chirurg w Szpitalu Starozakonnych w Hrubieszowie, był działaczem społecznym, rzecznikiem szerzenia postępu i oświaty wśród Żydów. Także ojciec Korczaka, Józef, udzielał się w pracy charytatywnej. Wrażliwość na krzywdę społeczną, poczucie odpowiedzialności, charakterystyczne dla Goldszmitów dążenie, aby dawać przykład osobisty, przechodziło z pokolenia na pokolenie. Już we wczesnej młodości trapiły go dylematy moralne, które z czasem stały się fundamentem najważniejszych decyzji życiowych. "Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka". Młody Korczak dużo czytał. Wśród ulubionych autorów był Kraszewski (imię bohatera jednej z powieści Kraszewskiego stanie się później jego pseudonim) i Mickiewicz. Potem przyszedł okres zachwytu dla klasyków greckich i pomysły ... zreformowania sądownictwa.Wcześnie podjął pracę zarobkową. Udzielał korepetycji, aby pomóc rodzinie podczas choroby ojca i po jego śmierci. Pisał wiersze, nowele, powieści i sztuki sceniczne. Początkowo jego wysiłki w dziedzinie literatury nie znajdowały uznania. Debiutował w 1896 r. w "Kolcach" humoreską "Węzeł gordyjski".W 1898 roku zdał maturę i rozpoczął studia lekarskie. Korczak łączył studia z pracą pisarską.Pisał artykuły na temat filantropii, miłości rodzicielskiej, ciągłości pokoleń,o wychowaniu i zdrowiu, literaturze, muzyce i sztuce, upowszechniał życiorysy wielkich ludzi. O dzieciach mówił, że są odkrytą przez Pestalozziego, Fröbla i Spencera "nieznaną połową ludzkości". Latem 1899 roku wyjechał do Szwajcarii, aby lepiej poznać działalność Pestalozziego. Interesowały go szkoły, szpitale, instytucje dobroczynne, ale także praktyczne pomysły pomocy naukowych. Na łamach "Czytelni dla Wszystkich" ukazała się w odcinkach pierwsza powieść Korczaka "Dzieci ulicy": jak byśmy dziś powiedzieli, socjologiczna panorama Powiśla, Starego Miasta, Woli i Ochoty; nasycony empatią, ale i humorem, obraz życia warszawskich uliczników. W 1904r. po raz pierwszy wyjechał z grupą chłopców żydowskich na kolonie. Z doświadczeń kolonijnych zrodziły się nowe techniki wychowawcze: samokontrola, samoocena, plebiscyt życzliwości. Pragnął "wpleść bodaj jedną nitkę promienia w szare, mroczne życie" chłopców z "izb wilgotnych i ciemnych, chederów mrocznych, podwórzy cuchnących i brudnych". Na koloniach doświadczał również smaku porażek wychowawczych. Ale "dziecko, które na kolonii nauczyło się śmiać lub bawić z rówieśnikami, rozumieć żart i śmiało patrzeć w oczy, przyznać się do winy bez obawy i nie drżeć, gdy usłyszy podniesiony głos osoby dorosłej (...) to duża duma dla dozorcy [wychowawcy]". W 1905 roku otrzymał dyplom lekarza i rozpoczął pracę w Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów przy ul. Śliskiej 51. Kiedy wybuchła wojna rosyjsko-japońska, został wysłany na front w Mandżurii. We wrześniu 1907 roku Korczak wyjechał do Berlina, aby przez rok uzupełniać wiedzę medyczną. Interesował się lecznictwem niemowląt, zwiedzał zakłady wychowawcze, praktykował w klinikach dziecięcych. W 1909 roku przebywał w Paryżu. Poznał "dziwne dzieła francuskich klasyków-klinicystów". W tym samym roku, na podstawie donosu sugerującego, że współpracuje z PPS-Lewicą, został aresztowany (razem z Ludwikiem Krzywickim), lecz niczego mu nie udowodniono. W 1911 roku przebywał przez miesiąc w Londynie. Zwiedzał szkołę i przytułek dla dzieci w Forest Hill, poznał "istotę pracy charytatywnej". Pobyt w Londynie okazał się ważny także z innego powodu. Po latach, w liście do przyjaciela, Mietka Zylbertala napisze: "Przypominam sobie chwilę, gdy postanowiłem nie zakładać własnego domu. Było to w parku koło Londynu. Niewolnik nie ma prawa mieć dzieci. Żyd polski pod zaborem carskim.  I zaraz odczułem to jako zabicie samego siebie. Z siłą i mocą poprowadziłem swoje życie, które było na pozór nie uporządkowane, samotne i obce. W 1912 roku został dyrektorem Domu Sierot. Pełnił swoje obowiązki bez wynagrodzenia. Po pierwszym roku pracy zapisał: "Na domu naszym nie ma żadnego napisu. Może niedługo już będzie można dać napis: Dom Dzieci". Przy pomocy Stefanii Wilczyńskiej i aprobacie dzieci wprowadzał nowe techniki wychowawcze: praca dla siebie i innych, samowychowywanie, samorządność, rozwijanie i kształtowanie opinii społecznej, zaspokajanie emocjonalnych potrzeb dziecka. Przełamał również początkową nieufność i niechęć sąsiadów Domu, lecząc bezpłatnie ich dzieci, zapraszając je do wspólnych zabaw. Mieszkańcy parterowych mieszkań zostali obdarowani kwiatami (sam przygotował w tym celu 200 doniczek fuksji). Dom Sierot szybko zdobywał sobie sympatię wśród warszawiaków.
            W roku 1914 otrzymał powołanie do wojska. Został ordynatorem polowego lazaretu dywizyjnego w Głuboczku na Ukrainie. W grudniu 1915 roku dostał pierwszy trzydniowy urlop, który wykorzystał na pobyt w Kijowie, aby nawiązać kontakt z polską placówką opiekuńczo-wychowawczą. Z tarnopolskiego przytułku przygarnął zaniedbanego fizycznie i umysłowo Stefana, pozwalając mu uczyć się rzemiosła w warsztacie stolarskim na terenie lazaretu. Po demobilizacji zatrzymał się w Kijowie gdzie podął pracę pediatry w straszliwie zaniedbanych przytułkach dla dzieci ukraińskich. W czasie pobytu w Kijowie prowadził obserwacje w przedszkolu z programem opartym na systemie Marii Montessori.
            W połowie 1918 roku wrócił do Warszawy. Pisał m.in. "W słońcu" - felietony polityczne dla dzieci. "Z uwagą czytamy teraz gazety, bo w nich są wiadomości, jak walczą i radzą ci, którzy chcą, żeby to była już ostatnia wojna, żeby silni nie krzywdzili, żeby nie było zabitych, pokaleczonych, wdów, sierot, głodu, chorób i łez". Kilka lat później, w czasie przewrotu majowego (1926), tłumaczył dzieciom w dodatkach nadzwyczajnych do gazetki Domu Sierot, co dzieje się w kraju. Wyszła pierwsza część tetralogii "Jak kochać dziecko". Korczak zwracał uwagę na wartość twórczego "nie wiem" współczesnej wiedzy pedagogicznej. "Żadna książka, żaden lekarz nie zastąpią własnej czujnej myśli, własnego uważnego spostrzegania". Na łamach "Głosu Nauczycielskiego" (1919) poruszał problem bicia dzieci w szkole. "Przez mgłę gęstą sięgając w przyszłość pytam się: ile goryczy wypijesz ty, jak ja piję, mój nieświadomy, nieopatrzny, niedoświadczony młodszy bracie - dziecko?" Uważał, że stosowanie przemocy fizycznej wobec dzieci dyskwalifikuje wychowawcę. "Wiara w pięść zabija szacunek dla intelektu, uczucia człowieka, oślepia i rozjątrza. (...) Nie: moich uczniów nie wolno bić rodzicom. Moich najgorszych nawet nie oddam na poniewierkę i kalectwo do Studzieńców [zakład poprawczy]". Jako biegły sądowy poznawał dziecięce ofiary przemocy i czynów lubieżnych.
            Około 1918 roku rozpoczął się szczytowy okres działalności społecznej i pisarskiej Korczaka. Był członkiem wielu organizacji społeczno-oświatowych, pisał, wygłaszał odczyty, miał wykłady. Otrzymał awans do stopnia majora rezerwy. Na niepodległą Polskę spoglądał z radością, ale też z niepokojem. Synonimem pomyślnej przyszłości był dla niego postęp w pracy wychowawczej. "Dziecko jest jutrem".
            Do odchodzących wychowanków mówił: "Nic wam nie dajemy. Nie dajemy Boga, bo Go sami odszukać musicie we własnej duszy, w samotnym wysiłku. Nie dajemy Ojczyzny, bo ją odnaleźć musicie własną pracą serca i myśli. Nie dajemy miłości człowieka, bo nie ma miłości bez przebaczenia, a przebaczać - to mozół, to trud, który każdy sam musi podjąć. Dajemy wam jedno: tęsknotę za lepszym życiem, którego nie ma, ale kiedyś będzie, za życiem Prawdy i Sprawiedliwości. Może ta tęsknota zaprowadzi was do Boga, Ojczyzny i Miłości". Został lekarzem i współorganizatorem pierwszego robotniczego zakładu wychowaw-czego dla dzieci polskich Nasz Dom w Pruszkowie.W czasie wojny polsko-radzieckiej (1919-1920) pracował w szpitalu epidemicznym w Łodzi i w Warszawie. Tam zaraził się tyfusem plamistym. Od niego zaraziła się pielęgnująca go matka i umarła. Po jej śmierci, jak wyzna u schyłku życia, chciał popełnić samobójstwo. Myśl o matce nie opuściła go nigdy.16 lipca 1926 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W grudniu 1934 rozpoczął się cykl audycji radiowych Starego Doktora. Cieszyły się wielką popularnością. Obok pogadanek Stary Doktor przeprowadzał transmisje radiowe ze szpitala dziecięcego, z kolonii letniej w Małkini w 1935 roku. Dzieci zasypywały Korczaka listami. "Radio - kino - pomoc w nauce szkolnej to pełne rozwiązanie tragicznego zagadnienia beznadziejnie dogorywającej szkoły. Dalsza perspektywa to telewizja.W 1934 roku wyjeżdżał do Palestyny na trzy tygodnie. Pracował w kibucu Ejn Harod. Wstawał o 4 rano, aby dyżurować w kuchni. Prowadził obserwacje w szkole, przedszkolu i żłobku.W lipcu 1936 po raz drugi pojechał do Palestyny. Zwiedzał kibuce, nawiązał nowe znajomości. Zbierał materiały do książki "Dzieci Biblii". Podążał śladami Chrystusa. "Twarde tu prawdy Mojżesza i łagodne Jezusa". Po powrocie do Polski pisał artykuły o istocie spółdzielczości i myśleniu w kategoriach interesu społecznego. Rozwijał współpracę z czasopismami żydowskimi. W 1937 roku otrzymał Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury za wybitną twórczość literacką. Rozważał myśl o przeniesieniu się do Palestyny. "Niestety, będąc w Polsce nie wierzę, bym mógł przydać się na coś, a żyć wygodnie nie potrafię. Wstydzę się, że mam coś jeść, gdy wiem, że dzieci są głodne, i brzydzę się, gdy uśmiechnę się, gdy tyle udręczonych młodych twarzy.(...) Łudzę się może, że raźniej mi będzie właśnie z Palestyny wezwać o sprawiedliwość". Ostatecznie jednak rezygnował z wyjazdu. Po wydaniu w 1938 roku książki o Pasteurze powiedział: "Upartego chłopca" napisałem właśnie teraz - w czasach, kiedy szał hitlerowski szerzy się wokoło. Pisałem po to, by dzieci teraz dorastające wiedziały, że są także na świecie inni ludzie, którzy poświęcili i poświęcają życie (...) nie na to, by unicestwić człowieka, lecz by wyzwolić go, żeby wzbogacići uszlachetnić istotę ludzką".  Wybuchła wojna. Korczak z grupą starszych wychowanków dyżurował na dachu domu, aby gasić bomby zapalające. Dzielił się zapasami Domu Sierot z Naszym Domem, wspierał chrześcijańskie sierocińce opuszczone przez personel.Po wkroczeniu Niemców nie zastosował się do rozkazu Franka, aby założyć opaskę z gwiazdą syjońską.2 października 1940 szef dystryktu warszawskiego Fischer podpisał zarządzenie o utworzeniu getta w Warszawie. Korczak podejmował starania o pozostawienie dzieci w ich Domu. Bezskutecznie. Został aresztowany za brak opaski, gdy zgłosił się po odbiór wozu kartofli zarekwirowanego podczas przesiedlenia. W połowie grudnia wyszedł z aresztu za kaucją. "Istnieją dwie wersje zwolnienia Korczaka. Pierwsza - że kaucję wpłacili byli wychowankowie jeszcze przed wyrokiem; druga - że uczynili to Dawid Szternfeld i Abraham Gancwajch (będący na usługach gestapo) na prośbę Adama Czerniakowa [prezesa Rady Żydowskiej w getcie warszawskim], który im obiecał wynagrodzenie pieniężne. Obaj podobno odmówili przyjęcia jakiejkolwiek zapłaty" (Maria Falkowska).Każdą propozycję pozostawienia dzieci i przejścia na tzw. stronę aryjską odrzucał z oburzeniem. Starał się podtrzymać tradycję Domu: urządził wieczór sederowy, odbywały się nabożeństwa świąteczne. 21 października 1941 r. wyszło zarządzenie o zacieśnieniu granic getta. Dom Sierot został przeniesiony na ul. Sienną 16.Rozpoczął się najtragiczniejszy okres walki o przetrwanie. Korczak starał się za wszelką cenę osłonić dzieci przed grozą getta. Organizował koncerty i występy artystyczne, próbował utrzymać ciągłość nauczania podstawowego. Poruszony beznadziejną sytuacją 500 dzieci w Głównym Domu Schronienia dla Sierot na ul. Dzielnej 39, zgłosił się tam ochotniczo do pracy i podjął walkę ze zdemoralizowanym personelem. Opiekował się teraz dwoma domami. Jednocześnie udzielał pomocy innym internatom, ratował "dzieci ulicy".22 lipca 1942, akurat w dniu urodzin Korczaka, rozpoczęła się likwidacja getta. Korczak był trzykrotnie zatrzymywany w łapankach, brany na "wóz śmierci" i zwalniany przez żandarmów. 6 sierpnia Korczak, Wilczyńska, współpracownicy i dwustu wychowanków zostali wyprowadzeni z Domu na Umschlagplatz i stamtąd wysłani do Treblinki.W "Pieśni o zamordowanym żydowskim narodzie" Icchaka Kacenelsona (przeł. Jerzy Ficowski) jest taki fragment: "Odeszli razem, jak Janusz Korczak i jak Wilczyńska, strzegąc swych dzieci, gdzie by nie chcieli nawet rodzice... Sterta papierów została po nich".

            Tekst zaczerpnięto z artykułu Janusza Marciniaka opublikowanego m.in. na stronach Signum Foundation.
            więcej tutaj >>>

      • Zespół Szkół Zawodowych Specjalnych nr 6 w Katowicach
      • sekretariat@zszs6katowice.pl
      • Szkoła ul. Rolna 22 (32) 254 24 19
        Szkoła ul. Medyków 16 (32) 207 16 75
      • ul. Rolna 22 Katowice 40-555
        Poland
      • https://zespolnr6.bip.gov.pl
      • rekrutacja@zszs6katowice.pl
      • E-mail administratora strony www - ul. Rolna 22 admin1@zszs6katowice.pl
      • E-mail administratora strony www - ul. Medyków 16 admin2@zszs6katowice.pl
    • Logowanie